Standardowa strona z wynikami wyszukiwarki Google jest przejrzysta i ma stonowane kolory. Wpisując hasło, które nie jest bezpośrednio związane z zakupem czegokolwiek, otrzymujemy listę relewantnych linków. Linki reklamowe są umieszczone u góry i na dole strony. Tuż przed i zaraz po właściwych wynikach. Te, które są sponsorowane, są podświetlone na czerwono. Jest to jednak blada czerwień, która może być niewidoczna dla posiadaczy źle skonfigurowanych lub słabych ekranów. Widoczne podświetlenie przykuwa uwagę i wyraźnie odgranicza linki marketingowe od niereklamowanych stron. Jednak słaba widoczność tego rozróżnienia może powodować, że treść reklamowa jest uważana za zwykły wynik wyszukiwarki. Jest to o tyle mylące, że zawartość linków sponsorowanych różni się od tych, które mają wysoką pozycję w wynikach. Użytkownik sądzi, że jest na stronie, która ma mu dostarczyć informacji, a tak naprawdę znajduje się w miejscu, które ma go przekonać do zakupu jakiejś usługi lub też produktu. Reklamy znajdują się także obok wyników wyszukiwania, powoduje to, że wyniki są nimi otoczone.
Wyszukiwarka instruuje osoby, które chcą zarabiać przy pomocy AdSense jak umieszczać reklamy na swoich witrynach. Jest mowa o maksymalnie 3 jednostkach na stronie, ich wielkość musi być proporcjonalna wobec wartościowych treści na stronie tak, aby stosunek reklam do zawartości był zrównoważony.
Także coraz częściej widzimy w wynikach wyszukiwania fotografie miejsc, produktów, lub tez obrazy z reklamowanych artykułów. To, że niektóre linki mają zdjęcia, a inne nie bardzo wyróżnia je na tle reszty przez co wzrasta liczba wejść na dane strony. Reklamy pojawiają się także w środku artykułów. Ich tematyka jest powiązana ze stronami, które akurat odwiedzamy, ale także z naszymi upodobaniami, które zostały zapisane w Google+. Można śmiało powiedzieć, że treści reklamowej Google przemyca coraz więcej.
Google zarabia coraz więcej, ich zysk w porównaniu do zeszłego roku wyniósł o 16%, co jest zawrotną ilością. Tymczasem akcje firmy spadły na giełdzie aż o 4%. Jest to wina taniejących reklam w internecie. Skoro te tanieją, a Google wciąż ma większy utarg, oznacza że reklam jest coraz więcej.
Google zmienia także swoją politykę dotyczącą prywatności danych, które zamieszczają na nim użytkownicy. Firma Mountain View będzie mogła wykorzystywać wizerunek internautów do swoich reklam poprzez udostępnianie ich zdjęć i danych osobowych. Jeśli ktoś tego nie będzie chciał, może wyłączyć na swoim koncie tą opcję. Należy jednak pamiętać, że nie każdy internauta jest świadomy zmian w przepisach. Reklamy będą wyświetlane w postaci rekomendacji od osób, które są znane odbiorcy treści. Inni będą mogli zobaczyć opinie i kliknięcia +1 ludzi, którzy mają ich w kręgach. Google zastrzega, że nadal te treści będą widoczne jedynie przez osoby, które użytkownik ma w swoich kręgach.
Głośno w ostatnim czasie o zmianie algorytmu Google na bardziej przyjazny użytkownikom. Strony, które zawierają natarczywe reklamy mają mieć niższą pozycję w wynikach wyszukiwania. Jest do miły gest, zwłaszcza że zbyt inwazyjne reklamy stają się utrapieniem internetu. Tkwi w tym jednak pewna ironia, gdyż samo Google od treści marketingowych nie stroni. W wyświetlaniu tron odpowiadających naszym hasłom wyszukiwawczym, treści reklamowe nie są umieszczone jedynie z boku strony, a także kryją się wśród wyników. Są podświetlone na czerwono i znajdują się przed właściwymi wynikami. Część strony, która jest widoczna bez konieczności przewijania, pokrywają w głównej mierze reklamy. Marketing typu „above the fold” jest widziany jako inwazyjny i nieprzyjacielski wobec użytkowników sieci. Także wśród reszty odnośników nie brakuje witryn, które są reklamowane poprzez zdjęcia, opinie a nawet adresy konkretnych miejsc i listy produktów.
Google zostało skarżone w sprawie swoich reklam przez Rząd USA. Łamali oni według nich ustawę, która ma zapobiegać napływowi produktów do USA spoza granic. Jednak Google przy użyciu reklam AdWords promowało kanadyjskie apteki. Rząd USA poszedł z Google na ugodę, jednak gigant wciąż musi zapłacić 500 milionów odszkodowania, które ma odpowiadać zyskom, które zdobył na nieuczciwej reklamie.
Jeśli używamy jako przeglądarki Chrome, Firefoxa, Internet Explorera lub Opery to zbyt natarczywe reklamy możemy zablokować przy pomocy programu AdBlock Plus. Działa on na zasadzie zapisywania konkretnych banerów na czarnej liście, przez co nie wyświetlają się one na stronie. Użytkownicy są zadowoleni z tego typu rozwiązań ponieważ mogą cieszyć się internetem bez reklam, nie uiszczając żadnych opłat. Jednak reklamodawcom nie podoba się to, że internauci nie widzą tego co dla nich przygotowali. Uznano to za niezgodne z prawem, ten wniosek jednak nie przeszedł z racji argumentu, że użytkownicy nie blokują wszystkich reklam, a jedynie te, które są zbyt inwazyjne. Program ten jest dostępny także na urządzenia mobilne, jednak w ostatnim czasie możliwości użytkowania go maleją. Google, jak i inni wystawcy reklam, muszą dbać o swoje interesy. Gdyby zbyt wielu internautów zaczęło blokować banery, reklamodawcy musieliby poszukać innych miejsc na promowanie swoich produktów. Według Google takie programy zakłócają działanie usług, dlatego nie będą dostępne na Google Play.
Firma Google w ostatnim czasie przemyca coraz więcej reklam. Trudno się dziwić, jest to dla nich ogromny zysk, ponieważ reklamy są jedną z najskuteczniejszych metod zarabiania w internecie. Dopóki to, co jest nam oferowane jest przejrzyste i zgodne z rzeczywistością, nie powinniśmy się martwić. Jednak coraz częściej reklamy przypominają zwykłą treść, co może zmylić część użytkowników.